piątek, 25 października 2013

dzień 11 - dzień po napadzie (?)

Wczoraj wyrzuciłam z siebie złość przynajmniej tak, przez bloga, a następnie płacząc w poduszkę.
Trudno.
Żyje się dalej.
Obudziłam się oczywiście spuchnięta i ze zgagą, ale nie mogłoby być inaczej po tej ilości jedzenia która trafiła do mojego żołądka.

No właśnie i co dalej?
To już koniec świata ? Koniec diety ? Już zawsze będę gruba i nieszczęśliwa ? Dziś też się napycham , a co mi tam, przecież i tak przytyłam , a może właśnie dzisiaj zupełnie nic nie zjem i "oczyszczę się" z tych wszystkich pochłoniętych kalorii.
NIE.
NIE BAW SIĘ SWOIM ORGANIZMEM.
Szczególnie jeśli tak jak ja od lat walczysz z zaburzeniami odżywiania i przeżywasz aktualnie nawrót choroby, lub ciągle chorujesz.

Jakie są moje rady dla Ciebie ? (moje czyli sprawdzone tylko i wyłącznie na sobie! )
1.Jeśli dokładnie wiesz co powoduje Twoje napady- to już połowa sukcesu.

2.Teraz zapisz wszystkie te czynniki na kartce i przeanalizuj punkt po punkcie.

Nie wiesz? Nie masz pomysłu ?A może są takie jak same, lub podobne jak u mnie?
-stresuję się czymś tak mocno że myślę o tym obsesyjnie, bez przerw i czuję że to zawalę, że nie dam rady,  że będę najgorsza, żeby przestać o tym myśleć objadam się i czuję się winna z innego powodu
-kłótnia w domu lub z przyjaciółką
-wzrost wagi (dlatego teraz ważę się raz na 2tyg)
-kilka dni przed okresem
-jestem znudzona
-za mało zjadałam przez pierwszą połowę dnia
-lub odwrotnie-zjem zbyt dużo na dany posiłek, czuję się pełna, mam już wyrzuty sumienia i myśli-"ale się napchałam,a to jeszcze się dopcham."
-i najczęstsze-zjem więcej niż powiedzmy 4 kostki czekolady, czyli "zakazany produkt"
To jest chyba największy problem ludzi z tego typu zaburzeniami.
Przekroczą tylko sobie znaną "granicę", czyli limit kalorii/ limit w objętości posiłku/godzinę posiłku czy jego jakość/kolor/smak/struktura.

Każdy ma swoją chorą granicę której przekroczenie jest zapalnikiem do napadu.

3.Teraz najtrudniejsze przez Tobą. Jeśli którykolwiek z czynników na Twojej liście pojawia się w tej chwili, lub wiesz że na 90%  się pojawi  się za minute, godzinę ,tego dnia -nie ryzykuj. Spróbuj moich meto
-wyjdź z domu gdziekolwiek byle bez pieniędzy, a najlepiej do przyjaciółki/znajomych przy których opanujesz się przez zjedzeniem wszystkiego pod ręką-u mnie to sprawdza się zawsze w 100%
Jednak nie zawsze mogę wyjść ... wtedy pozostaje mi:

-USPOKOIĆ SIĘ. Mówię to sobie głośno -WEŹ SIĘ USPOKÓJ.
-Biorę z 5 głębokich wdechów, wydechów, robie 3 przysiady i kilka skłonów.
Zamykam na moment oczy i przypominam sobie to uczucie. Znane mi. Tą nienawiść do siebie, złość, wstyd,  ból fizyczny i psychiczny po napadzie.
Po czym jeśli strasznie chce się tak poczuć- życzę sobie smacznego wpierdalania, długiej bolesnej nocy i co najmniej 3kg do przodu.

-wypicie największej ilości wody która nie spowoduje jeszcze mdłości-ale zapełni żołądek i spowoduje że "ochłoniesz"

-zajęcie się czymkolwiek co wymaga ruchu i zajęcia myśli ,a efekt jest od razu widoczny-sprzątanie szafy, bieganie w kółko, skakanie na skakance/przysiady/pompki/taniec/nawet bezsensowne wymachiwanie ramonionami i nogami jak pojebaniec może być zbawienne,  rysowanie, pisanie, gra na instrumencie/w grę na komputerze, uzupełnianie playlisty, wyszywanie, szydełkowanie, szycie, kłótnia  z siostrą wszystko jest lepsze od napadu.
od siebie NIE POLECAM oglądania filmu bo wtedy leżąc możesz nawet nie zauważyć ile razu przyniosłeś sobie "malutką przekąskę" aż w końcu zostawiasz film i idziesz jeść bo tak się ojadłeś malutkimi przekąskami że już się dopchasz

-u mnie działa też guma do żucia, gorąca herbata, surowe warzywa i landrynki-miętowe lub owocowe które długo się ssie i szybko zasładzają . Czasem tak się ratuję.

4.Jeśli uda Ci się pokonać napad jeden raz,  to uczucie jest porównywalne do 5+ z fizyki (są takie oceny na fizyce? :O ) i każde kolejne zwycięstwo uczyni Cię silniejszą, bardziej świadomą problemu, i w końcu nauczy Cię w pełni kontrolować siebie.
Jeśli nie uda Ci się najgorsze co możesz zrobić to się poddać i wmówić sobie że tak już będzie zawsze, do końca życie i nawet nie ma sensu się starać.! NIE PODDAWAJ SIĘ. NIGDY.



A jeżeli naprawdę nie znasz przyczyny lub znasz ją i walczysz tak jak ja w tych 4 wyżej wypisanych krokach, a napady wciąż się powtarzają, lub nawet zwiększa się ich częstotliwość- nie czekaj aż stanie się coś gorszego tylko szukaj pomocy.

Wiem jak to jest z lekarzami, i ktoś może się tutaj na mnie oburzyć, ale naprawdę psycholog czy psychiatra to nie są jedyni ludzie na świcie którzy mogą Ci pomóc.
Naprawdę.
Czasem wystarczy jeden krok-przełamanie wstydu i powiedzenie bliskiej osobie której ufasz , o swoim problemie, szczera rozmowa. Czasem wystarczy 3 słowa- "Mamo/tato/siostro/bracie/przyjaciółko/kochanie pomóż mi."
I ta pomoc przyjdzie. A w połączeniu z Twoim samozaparciem i ciężką pracą -skończy się sukcesem.
Może ktoś z tym samym problemem ze świata wirtualnego ?
Może zupełnie obca osoba ??
A może jednak psycholog/psychiatra jakiś ośrodek ?


Trzeba się ratować.
Ja zamierzam z tego wyjść.
Już raz mi się udało.
I nie życzę żadnej osobie by musiała tak jak ja przeżywać nawrót choroby pod inną postacią.
Nigdy w życiu nie doświadczyłam gorszego rozczarowania i bólu poza śmiercią mojej przyjaciółki.

Będę się ratowała za wszelką cenę i zrobię absolutnie wszystko co będę musiała by wrócić do zdrowia.
Pełnego zdrowia.

Wiem że post bardzo długi. Pewnie mało kto go przeczyta.
Ale mam nadzieję że chociaż jednej osobie może pomóc w jakimś małym stopniu.

Całuję , trzymaj się mocno!
Dobranoc.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz