niedziela, 27 października 2013

dzień 13 śniadanie

Cześć :)

Dziś cały dzień spędzę pod kołderką z zeszytem do biologii.
16 kartek wykucia. Dosłownie.
Głowo współpracuj dziś ze mną , proszę Cię !


Zostawiam pyszne śniadanko i zmykam.
patrząc na piękną pogodę za oknem aż chce się ubrać buty i biec przed siebie z muzyką w uszach.
Jak dobrze że raz w roku dostajemy jedną godzinę więcej. I tę godzinę, albo chociaż jej połowę wykorzystaj tylko dla siebie.





racuszki orkiszowe z jabłkiem, suszoną żurawiną , suszonymi śliwkami, cynamonem, prażonym siemieniem lnianym, gałką muszkatołową, podane z masłem orzechowym;
zielona herbata z cytryną

mniami <3


miłego dnia !

sobota, 26 października 2013

dzień 12 jadłospis nr.2 i przepisy

Cześć :)

Zwleczenie się o godzinie 8.20 z ciepłego łóżeczka to był dziś prawdziwy przejaw heroizmu z mojej strony.
Szkoda że minuty, godziny, dni przelatują tak szybko.
Nie panuję nad tym. Nad czasem i jego organizacją.
Ale od wielu już lat walczę , próbuję, staram się. I udaje mi się.

jadłospis z dnia dzisiejszego,kiepski bo nie mam czasu na n.i.c
I.ciepła woda, jabłko, kasza orkiszowa na mleku z suszonymi śliwkami, żurawiną podana z duszonym jabłkiem w cynamonie z miodem,łyżeczką masła orzechowego, gdzieś potem: dwie kromki ciepłego chleba




II.podczas robienia wafla- kilka łyżeczek pysznej masy czekoladowej

III.szpinak smażony na oleju z pestek z czosnkiem, twarogiem, przyprawami i pieprzem;
dwa jajka smażone na oleju i sosem pomidorowym;
jabłko





IV.świeża papryka,ogórki z zalewy miodowo-octowej <3, kawał wafla z masą czekoladową, herbata z miodem


dziecinnie prosty przepis na makaron z brokułem i sosem z tuńczykiem
na dwie porcje
potrzebujemy
-makaron spaghetti pełnoziarnisty-ilość każdy dobiera indywidualnie, u mnie ok.180g
-pół dużego brokuła
-papryka
-puszka tuńczyka wsw
-czosnek-u mnie 4 ząbki (ponieważ kocham czosnek:)
-szklanka domowego soku pomidorowego
-sól
-pieprz ziołowy i czarny
-chilli w proszku
-cukier lub coś innego do słodzenie
-śmietana/jogurt/ser co tam lubicie






wykonanie
-gotujemy wodę, na osolony wrzątek wrzucamy makaron, po 2minutach gotowania wrzucamy pokrojonego na różyczki brokuła
-na patelni rozgrzewamy olej, wrzucamy czosnek, papryka, tuńczyka,podsmażamy rybkę, dodajemy sok pomidorowy doprawiamy solą, pieprzem,chilli i cukrem
- makaron z brokułami polewamy sosem i zdobimy czym lubimy ;)

JEMY :)





piątek, 25 października 2013

dzień 11 - dzień po napadzie (?)

Wczoraj wyrzuciłam z siebie złość przynajmniej tak, przez bloga, a następnie płacząc w poduszkę.
Trudno.
Żyje się dalej.
Obudziłam się oczywiście spuchnięta i ze zgagą, ale nie mogłoby być inaczej po tej ilości jedzenia która trafiła do mojego żołądka.

No właśnie i co dalej?
To już koniec świata ? Koniec diety ? Już zawsze będę gruba i nieszczęśliwa ? Dziś też się napycham , a co mi tam, przecież i tak przytyłam , a może właśnie dzisiaj zupełnie nic nie zjem i "oczyszczę się" z tych wszystkich pochłoniętych kalorii.
NIE.
NIE BAW SIĘ SWOIM ORGANIZMEM.
Szczególnie jeśli tak jak ja od lat walczysz z zaburzeniami odżywiania i przeżywasz aktualnie nawrót choroby, lub ciągle chorujesz.

Jakie są moje rady dla Ciebie ? (moje czyli sprawdzone tylko i wyłącznie na sobie! )
1.Jeśli dokładnie wiesz co powoduje Twoje napady- to już połowa sukcesu.

2.Teraz zapisz wszystkie te czynniki na kartce i przeanalizuj punkt po punkcie.

Nie wiesz? Nie masz pomysłu ?A może są takie jak same, lub podobne jak u mnie?
-stresuję się czymś tak mocno że myślę o tym obsesyjnie, bez przerw i czuję że to zawalę, że nie dam rady,  że będę najgorsza, żeby przestać o tym myśleć objadam się i czuję się winna z innego powodu
-kłótnia w domu lub z przyjaciółką
-wzrost wagi (dlatego teraz ważę się raz na 2tyg)
-kilka dni przed okresem
-jestem znudzona
-za mało zjadałam przez pierwszą połowę dnia
-lub odwrotnie-zjem zbyt dużo na dany posiłek, czuję się pełna, mam już wyrzuty sumienia i myśli-"ale się napchałam,a to jeszcze się dopcham."
-i najczęstsze-zjem więcej niż powiedzmy 4 kostki czekolady, czyli "zakazany produkt"
To jest chyba największy problem ludzi z tego typu zaburzeniami.
Przekroczą tylko sobie znaną "granicę", czyli limit kalorii/ limit w objętości posiłku/godzinę posiłku czy jego jakość/kolor/smak/struktura.

Każdy ma swoją chorą granicę której przekroczenie jest zapalnikiem do napadu.

3.Teraz najtrudniejsze przez Tobą. Jeśli którykolwiek z czynników na Twojej liście pojawia się w tej chwili, lub wiesz że na 90%  się pojawi  się za minute, godzinę ,tego dnia -nie ryzykuj. Spróbuj moich meto
-wyjdź z domu gdziekolwiek byle bez pieniędzy, a najlepiej do przyjaciółki/znajomych przy których opanujesz się przez zjedzeniem wszystkiego pod ręką-u mnie to sprawdza się zawsze w 100%
Jednak nie zawsze mogę wyjść ... wtedy pozostaje mi:

-USPOKOIĆ SIĘ. Mówię to sobie głośno -WEŹ SIĘ USPOKÓJ.
-Biorę z 5 głębokich wdechów, wydechów, robie 3 przysiady i kilka skłonów.
Zamykam na moment oczy i przypominam sobie to uczucie. Znane mi. Tą nienawiść do siebie, złość, wstyd,  ból fizyczny i psychiczny po napadzie.
Po czym jeśli strasznie chce się tak poczuć- życzę sobie smacznego wpierdalania, długiej bolesnej nocy i co najmniej 3kg do przodu.

-wypicie największej ilości wody która nie spowoduje jeszcze mdłości-ale zapełni żołądek i spowoduje że "ochłoniesz"

-zajęcie się czymkolwiek co wymaga ruchu i zajęcia myśli ,a efekt jest od razu widoczny-sprzątanie szafy, bieganie w kółko, skakanie na skakance/przysiady/pompki/taniec/nawet bezsensowne wymachiwanie ramonionami i nogami jak pojebaniec może być zbawienne,  rysowanie, pisanie, gra na instrumencie/w grę na komputerze, uzupełnianie playlisty, wyszywanie, szydełkowanie, szycie, kłótnia  z siostrą wszystko jest lepsze od napadu.
od siebie NIE POLECAM oglądania filmu bo wtedy leżąc możesz nawet nie zauważyć ile razu przyniosłeś sobie "malutką przekąskę" aż w końcu zostawiasz film i idziesz jeść bo tak się ojadłeś malutkimi przekąskami że już się dopchasz

-u mnie działa też guma do żucia, gorąca herbata, surowe warzywa i landrynki-miętowe lub owocowe które długo się ssie i szybko zasładzają . Czasem tak się ratuję.

4.Jeśli uda Ci się pokonać napad jeden raz,  to uczucie jest porównywalne do 5+ z fizyki (są takie oceny na fizyce? :O ) i każde kolejne zwycięstwo uczyni Cię silniejszą, bardziej świadomą problemu, i w końcu nauczy Cię w pełni kontrolować siebie.
Jeśli nie uda Ci się najgorsze co możesz zrobić to się poddać i wmówić sobie że tak już będzie zawsze, do końca życie i nawet nie ma sensu się starać.! NIE PODDAWAJ SIĘ. NIGDY.



A jeżeli naprawdę nie znasz przyczyny lub znasz ją i walczysz tak jak ja w tych 4 wyżej wypisanych krokach, a napady wciąż się powtarzają, lub nawet zwiększa się ich częstotliwość- nie czekaj aż stanie się coś gorszego tylko szukaj pomocy.

Wiem jak to jest z lekarzami, i ktoś może się tutaj na mnie oburzyć, ale naprawdę psycholog czy psychiatra to nie są jedyni ludzie na świcie którzy mogą Ci pomóc.
Naprawdę.
Czasem wystarczy jeden krok-przełamanie wstydu i powiedzenie bliskiej osobie której ufasz , o swoim problemie, szczera rozmowa. Czasem wystarczy 3 słowa- "Mamo/tato/siostro/bracie/przyjaciółko/kochanie pomóż mi."
I ta pomoc przyjdzie. A w połączeniu z Twoim samozaparciem i ciężką pracą -skończy się sukcesem.
Może ktoś z tym samym problemem ze świata wirtualnego ?
Może zupełnie obca osoba ??
A może jednak psycholog/psychiatra jakiś ośrodek ?


Trzeba się ratować.
Ja zamierzam z tego wyjść.
Już raz mi się udało.
I nie życzę żadnej osobie by musiała tak jak ja przeżywać nawrót choroby pod inną postacią.
Nigdy w życiu nie doświadczyłam gorszego rozczarowania i bólu poza śmiercią mojej przyjaciółki.

Będę się ratowała za wszelką cenę i zrobię absolutnie wszystko co będę musiała by wrócić do zdrowia.
Pełnego zdrowia.

Wiem że post bardzo długi. Pewnie mało kto go przeczyta.
Ale mam nadzieję że chociaż jednej osobie może pomóc w jakimś małym stopniu.

Całuję , trzymaj się mocno!
Dobranoc.




czwartek, 24 października 2013

dzień 10

Chce mi się płakać.
Nad sobą i dzisiejszym dniem.
Mam wrażenie że żyję z zaburzeniami odżywiania już ze sto lat.
Z jedna bagna w drugie. Jeszcze gorsze.
Obiecuję sobie-Dasz rade. Każdy dzień z zaburzeniami odżywania jest wyzwaniem.
Tak bardzo nienawidzę tej części mojego życia.

Mam dwie osoby w sobie.To przerażające.

Jedna z nich zawsze uśmiechnięta, szczęśliwa jak mało kto na świecie. Śmiejąca się do łez, z mnóstwem wspaniałych znajomych, przyjaciółką. Bez zaburzeń i większych problemów, mówiąca dużo, szybko z werwą i pasją. W większości tygodnia / dnia jestem właśnie tą osobą.
Po czym coś mi się dzieje w mojej pięknej główce i zmieniam się w pochłaniającą wszystko co widzi smutną, nienawidzącą siebie, swojego życia, ciała , ,myślącą tylko o wielkim tyłku ogromnych udach i wystającym brzuchu ,leniwą zapłakaną istotę. Tyjącą w oczach.
Oto jestem ja dzisiaj.
Zamieniam się w to drugie gdy w dzień następny czeka mnie coś tak bardzo ważnego że myślę tylko o tym, ale wiem (wmawiam sobie/coś mi wmawia) że nie dam rady, że nie zdążę, że się nie nauczę, że i tak znowu i znowu będę najgorsza.
Wtedy jem.jem.jem.jem.jem.wpieralam.objadam się. umieram z bólu brzucha, mam ochotę się zabić. Płaczę. Olewam wszystko co miałam zrobić na jutro.
I idę spać.
Na następny dzień budzę się niewyspana, zmęczona,z bólem głowy i brzucha, cała opuchnięta, ubieram się w największe ubrania jakie mam , jednak te obciskają mnie zewsząd, a które normalnie są luźne.
Idę w ten ważny dzień nienawidząc siebie, wyglądając jak jakaś poczwara.
I to co miało być ważne jest zawsze całkowicie zaprzepaszczone.
A mi tylko łzy ciekną po czerwonych nadętych policzkach.
Bo mogłam, bo była szansa, bo dałabym radę.
Ale znów coś wygrało. Znów nie zrobiłam nic żeby z tym wygrać.

Nie wiem co mam ze sobą zrobić.
Dzisiaj zjadłam tyle ile powinnam na diecie przez tydzień. Tak bardzo boli mnie brzuch.
Ale to nie ciało jest problemem.
To psychika.
To mnie zabija.

środa, 23 października 2013

dzień 9, jadłospis nr.1

Cześć :)

Dzisiejszy dzień był tak samo piękny, długi jak ciężki.
Noc zapowiada się jeszcze piękniejsza, dłuższa i cięższa.

Kocham jesień, mogłaby to być jedyna pora roku,a taka pogoda jak dziś przez całe 365dni.
Ciepła herbata z miodem, zapach suszonych śliwek i  jabłek w cynamonie w kuchni, uśmiechnięta mama, uśmiechnięta ja, podjedzona ukradkiem kostka czekolady. Za duże swetry, za długi warkocz, zbyt duży uśmiech na mojej buzi ,gdy inni popadają w depresję.
I tylko śpię trochę za krótko.



Postarałam się i sfotografowałam swoje jedzonko dziś, i udało się znaleźć czas na marszobieg, lecz w tak przepiękną pogodę nie znaleźć czasu jest śmieszne.



I.woda z cytryną, jabłko, placek orkiszowo-owsiany z domowymi suszonymi śliwkami, suszoną żurawiną i miodem, kawa z mlekiem


  II.wafle ryżowe z chrzanem żurawinowym, jajami, domową wegetą, ,pieprzem, cebulą, papryką, gruszki, herbata, duża garść chrupek kukurydzianych


 II.odsmażane na oleju z pestek winogron naleśniki ze szpinakiem, mnóstwem czosnku, cebuli i twarogiem; kubek domowego barszczu czerwonego na wywarze z buraczków, z buraczkami;
kawa, kostka mlecznej czekolady z orzechami


IV.bułka dyniowa z domowym twarożkiem i warzywami, herbata z miodem



całuję
dobranoc :)

wtorek, 22 października 2013

dzień 8

Cześć ! Brak internetu  i TOTALNY brak czasu , to mam tylko na swoje usprawiedliwienie.
Dziś po odzyskaniu internetu piszę post na szybciutko i zmykam do książek.Ojj długa noc przede mną.

Melduję tylko że diety się trzymam, gorzej z ćwiczeniami, jeju jak ciężko jest znaleźć mi chociaż 30 min wolego czasu na spacer z psem który prosi mnie smutnymi oczkami!. Ale nad tym pracuję- nad organizacją czasu. Ale póki co moim priorytetem jest jednak nauka, matura ..studia.


Zostawiam dzisiaj wspaniałą inspirację do pracy nad swoim ciałem, oraz muzykę <3        





źródło http://potreningu.pl/


czwartek, 17 października 2013

dzień 2


Cześć !
Dzisiejszy dzień trwa od godziny 5 (z przerwą na drzemkę do 6.15 przez co nie pojechałam na pierwszą lekcję) i niestety będzie trwał do jutra pewnie do 5 by pójść na autobus na 6, ale dobry humor mnie nie opuszcza :)
No ale. Czego się nie robi dla chemii. Jutro po wejściu do domu, wlania w siebie herbaty i ciepłego obiadu idę spać, i ta perspektywa trzyma mnie teraz przy biurku nad zeszytem.

Nie radzę zarywać nocy, nawet jeśli jesteś maturzystą-ale w nocy naprawdę chłonie się wiedzę szybciej i wszystko staje się nagle proste. A o 3 nad ranem pukasz się w czoło i dziwisz się jak mogłeś wcześniej tego nie rozumieć ?!

Wracam do zeszytów, koniec z odpuszczaniem, z lenistem, z "a dostanę jeden, najwyżej poprawę"
Nie. Koniec z tym.











Całuję.


ps.zostawiam muzykę

środa, 16 października 2013

dzień 1

Cześć :)
Dzisiaj zrobiłam sobie zdjęcia , nie są one "na czczo" tylko w czasie gdy gotowałam soczewicę i makaron.
Zmierzyłam się.
Stanęłam na wagę.
Iiii wiem że nie zrobię tego prędzej niż za dwa tygodnie.

Niestety moje odżywianie to lipa, bo jestem strasznym łakomczuchem i uwielbiam jeść.
Do tego moja miłość do sportu przegrywa z równie wielką miłością miłością do spania, ciepłego łóżka, wielkich dresów i czekolady. 

Ale czas to zmienić, taki jest przecież plan.

W sumie jeśli chodzi o wagę to zbytnio się nią nie sugeruję, bardziej zależy mi na stracie centymetrów i ujędrnieniu ciała. Mile widziane też coś na kształt mięśni ?

Plan mojej diety jest bardzo prosty, i bardzo skuteczny, bo opracowywany przez całe wakacje.

Jeść regularnie i się nie przejadać.
Od maja nie jem mięsa, z ryb oczywiście nie potrafię zrezygnować. Dlatego nie nazywam siebie wegetarianką ani żadną inną pescowegetarianką czy semiwegetarianką.


Chciałabym nauczyć się jedzenia w jakiś sensownych odstępach czasowych tak, by na wieczór nie włączyło się ssanie i żebym nie pochłaniała wszystkich słodyczy i do tego talerza kanapek.

Nie odmawiać sobie niczego tylko znaleźć złoty środek którym jest umiar.
I co najważniejsze dla mnie-regularnie ćwiczyć.

Zdjęcia będę aktualizowała co dwa tygodnie, ale chyba nie w środy- a w czwartki ;)

zdjęcie 1.
data: 16.październik
wzrost 173cm wiek 18lat
waga.73 kg

wymiary
kostka:25cm
łydka prawa:41cm
łydka lewa:40cm
udo środek:54cm
"bryczesy", ja zwie je "bułeczki"-czyli najgrubsze miejsce moich ud : 62cm
brzuch 87 cm
talia 74cm
pod biustem 79cm
ramię 33cm





Powiem tylko że jeszcze w czerwcu ważyłam 81kg, brzmi przerażająco, prawda ? Ale za to miesiąc twmu ważyłam równiutkie 70 co prawda to "tylko" 3kg, ale niestety bardzo je widać i czuć. Udowodnić ?




TYLKO 3 KG ? Czy AŻ ? Aż...



 Dlatego reaguje teraz dopóki nie wróci całość.
No to pierwsza stracona dycha za mną,ale zostało mi jeszcze drugie tyle, a chodzi głównie o nogi których tak bardzo nie cierpię.

Plan treningowy

Też nie jest zbyt skomplikowany-zresztą ja rzadko sobie komplikuję życie ;)

3 razy w tygodniu ćwiczenia z Ewą Chodakowską
w piątki i niedziele basen i sauna (sama przyjemność, prawda ? ♥ )
I bardzo chciałabym znów wrócić do biegania, bo z 400m od których zaczynałam w czerwcu "dobiłam" już do 10km pod koniec sierpnia , niestety przestałam biegać bo zobaczyłam i usłyszałam zbyt wiele komplementów jak pięknie schudłam przez wakacje->no to skoro schudłam to extra, po co mam się dalej katować->włączyło się lenistwo->przytyłam->wróciły boczki, łydki znów zaczęły robić się bezkształtne->zrobiłam się cięższa i leniwsza-> przytyłam znów do 83kg  właśnie tego uniknę.



A dziś w pierwszy dzień reaktywowanej diety , na obiad pyszny, zdrowy, natychmiastowy makaron z soczewicą,kukurydzą, pomidorami i jogurtem.





mniam.

Jeśli też walczysz z lenistwem i zbędnymi kilogramami, nie zwlekaj dłużej, wcinaj ze mną jabłko i chodź pobiegać.
Nie żałuj przed lutrem wieczorem kolejnego straconego dnia tylko zbierz się w sobie.
Damy radę.

Miłego wieczoru ! :)
Do jutra !

wtorek, 15 października 2013

dzień 0

Witaj na moim blogu.
Powstaje on w dniu, w którym już totalnie znienawidziłam swoje życie, w którym dokładnie od 8.40 do teraz  czyli 20.41 zmarnowałam każdą godzinę, minutę i sekundę.
Nie robiąc dla siebie nic.
+0 do samorozwoju.
+0 do lepszego samopoczucia.
+0 do lepszego wyglądu.
-100000000000 do nastroju.

Ale powiedziałam K.O.N.I.E.C.

Mam zbyt dobre i piękne życie by je tak perfidnie marnować i tracić czas na nienawiść.
Jedyne czego mi w nim brakuje to akceptacji siebie, swojego ciała i motywacji do zdrowego trybu życia, samorozwoju z czym również wiążę się nauka i przygotowanie do matury.

Dlatego nie od jutra, ale od teraz zaczynam nowe-stare życie.
Będzie ono takie samo, tylko szczęśliwsze.
Zmienić coś.

By być lepszą sobą. Najlepszą wersją siebie.

Każdy chce się otaczać ludźmi uśmiechniętymi, z pozytywną energią, emanującymi pięknem w sercu i na zewnątrz,pełnymi pasji . Którzy kochają życie, kochają siebie, mają ten błysk w oku i zarażają miłością do życia.

Ja będę taką osobą.

Po pierwsze:

Zaczynam od diety i  ćwiczeń by pozbyć się tych wszystkich zbędnych kilogramów.
By przestać spoglądać w lustro ze strachem i przerażeniem , a na koniec łzami w oczach.
By stawanie na wadze nie wywoływało zawału serca.
Bym chodziła na zakupy z przyjemnością, a nie złością.
I żebym mogła założyć na siebie pierwszą rzecz z szafy bez wstydu że wszędzie się wylewa, obciska.
A na sylwestra ubrała moje ukochane niegdyś , czarne spodenki.

Druga rzecz.

Lepsza organizacja czasu.
Tego zupełnie nie potrafię.
Teraz będę dążyła to tego by każdego dnia
Spać najmniej 6h

Jeść 5-6 małych posiłków (biorąc pod uwagę ze codziennie wstaję o 5)

Ćwiczyć najmniej 40min

Znaleźć przynajmniej te 30min tylko i wyłącznie dla siebie. Bez laptopa, telefonu, internetu, wrzasku.
W ciszy tylko Ja i Ja.

Poprawić te nieszczęsne oceny i  uczyć.uczyć.uczyć się.!
Mówią że matura już tuż,tuż.

Trzecia rzecz:

Utrzymywać kontakt (który i tak jest dobry, ale może być zawsze lepszy) ze znajomymi i przyjaciółką. Mieć jakieś życie towarzyskie (z tym już gorzej) i nie odmawiać ciągle pójścia na te wały i ściankę.
No i nie zapominajmy o rodzinie. Z nimi też warto rozmawiać i zjeść wspólnie obiad :)

Znaleźć swój własny styl ubierania się, który zawsze tak bardzo chciałam mieć.
Ale niestety to ściśle wiąże się z punktem pierwszym.

Sprawa ostatnia.
Piękno.
Wewnętrzne, ale równie ważne-zewnętrzne.
Książki, muzyka , języki obce , w moim przypadku angielski i francuski który lubię, ale (delikatnie mówiąc) nienawidzę mojej nauczycielki, a Ona mnie , taka sytuacja. Tańczyć i śpiewać niestety nie potrafię, ale to nie powstrzymuje mnie przed życiem ze słuchawkami w uszach. Właściwie one mi niedługo wrosną w uszy :)
Natomiast piękno zewnętrzne-
Zadbać o swoje długie włosy które zresztą bardzo kocham, o cerę, o skórę i pazurki , a przy okazji przestać je obgryzać i zacząć malować. O ząbki by mieć piękny uśmiech.

Ja zaczynam teraz.
A Ty ?
Jeśli też chcesz coś zmienić-zrób to ze mną.
Cokolwiek.
Najmniejszą rzecz , cząsteczkę swojego życia.
Rób to razem ze mną.
Każdego dnia.

Całuję mocno.
Dobranoc, oczekujcie kolejnego posta jutro wieczorem.